Mija już rok od skandalu na Narodowym, a PZM nadal nie poczuwa się do winy i nie ma zamiaru zwrócić pieniędzy domagającym się tego kibicom. Jednak jak zapowiada prezes Andrzej Witkowski już niedługo dowiemy się, jaka forma rekompensaty zostanie zaproponowana niezadowolonym fanom.
Jeśli miałbym zgadywać, to nie spodziewam się niczego więcej niż „zadośćuczynienia” w postaci pierwszeństwa lub minimalnej zniżki przy zakupie biletów na przyszłoroczne Grand Prix w Warszawie. Tylko jaka to rekompensata, skoro po tegorocznym niewypale nikt już nie chce wracać na żużel na Narodowym? I Panie prezesie, nie wypowiadam się jedynie w swoim imieniu. Wystarczyło wnikliwie przeczytać wpisy internautów po 18 kwietnia, by zorientować się, że nie ma ani jednej osoby chcącej ponownie uczestniczyć w tego typu pokazie nieudolności. A w zapewnienia, iż tym razem będzie inaczej, nikt już nie wierzy. Ja z kolei zapewniam, że jeśli PZM rzeczywiście ma w planach takie wątpliwej jakości zadośćuczynienie, to może sobie darować, bo nikogo to nie usatysfakcjonuje.
Satysfakcjonującym rozwiązaniem będzie jedynie zwrot pieniędzy za te felerne zawody i mam nadzieję, że prędzej czy później to się stanie. Póki co nawet nie dostrzegam starań ze strony związku, by rozliczyć odpowiedzialnych za wydarzenia na Narodowym. Gdyby ktoś podszedł do sprawy poważnie, można by wyegzekwować duże odszkodowanie od Ole Olsena za brak rezerwowej taśmy i fatalne przygotowanie toru. Wówczas nie byłoby problemu i „wykręcania” się od wypłacenia pieniędzy kibicom.
Innym problemem jest wyraźne pogorszenie się wizerunku sportu żużlowego w oczach prezesów wielkich, zamożnych firm. Do niedawna inwestowanie w speedway było w modzie, ale po turnieju w Warszawie coraz trudniej o nowego sponsora, a ci starzy nie chcą kojarzyć się z amatorszczyzną i wycofują się z żużla. Nikt nie próbuje temu zaradzić, więc trudno się dziwić, że kluby mają problemy finansowe.
W zamian za to prezes Witkowski próbuje zamieść sprawę pod dywan i pewnie liczy, że w przyszłym sezonie na Narodowym ponownie zasiądzie komplet widzów. To dlatego nie chce Pan żeby były trzy rundy Grand Prix w Polsce i nalega Pan by Stal Gorzów zrezygnowała z organizacji? Wtedy Polacy będą mieli mniejszy wybór i być może frekwencja w Warszawie nie będzie tak słaba, na jaką się zanosi, prawda? Sprytnie. Bardzo sprytnie. Tylko proszę pamiętać, że większość ma swój rozum i na takie „zagrania” odpowie Panu: Dziękuję, nie wybieram się!
Alan Wójtowicz